85964
Książka
W koszyku
Palcie ryż każdego dnia / Marek Hłasko. - Warszawa : Iskry, copyright 2022. - 234, [2] strony ; 20 cm.
Maszynopis Palcie ryż każdego dnia pisarz zabrał ze sobą w ostatnią podróż – z Los Angeles do Wiesbaden przez izraelski plan filmowy. Złożył w tej powieści hołd swojej wielkiej pasji - lotnictwu. Nad utworem krąży pewien rodzaj fatum, przekonania o nieuchronności następujących wydarzeń, a także pewności zbliżającej się tragedii. Nie można oprzeć się również wrażeniu, że to kolejna próba skonstruowania wyznania miłosnego. Nawet jeśli nie należy doszukiwać się w powieści wątków autobiograficznych w sensie ścisłym, to wielkie, okrutne, nieliczące się z niczym uczucie Andersona do Esther tworzy pewien powtarzalny motyw w twórczości Marka Hłaski, rozpoczęty Brudnymi czynami. Palcie ryż każdego dnia to w końcu obraz Kalifornii daleki od zachwytu: krainy bezdusznej, bezlitosnej dla tych, którym los nie sprzyja, nieoferującej żadnej szansy na sukces. Rozgoryczony amerykańską porażką Hłasko nie odnalazł po drugiej stronie Atlantyku Ziemi Obiecanej, lecz kolejną wielką samotność. (Z okładki).
Anderson jest najbardziej bezkompromisową postacią, jaką wykreował Hłasko. Nie najbardziej pokaleczoną, nie najbardziej tragiczną, ale najbardziej brutalną, nieliczącą się z nikim, niezważającą na żadne okoliczności, działającą wedle własnego uznania i w przekonaniu o własnej nieomylności. Wszystko, co czyni, wynika z przeświadczenia o słuszności i jednocześnie ze świadomości tego, co nieuniknione. Anderson przewiduje reakcje innych, odczytuje ich myśli, wie, co się stanie, choć nie uprzedza kroku, tylko ze spokojem przyjmuje antycypowane wydarzenia. Osacza Esther swoją obecnością, ta zaś poddaje się manipulacji bezrefleksyjnie, przekonana o konieczności następujących wydarzeń. (Fragment wstępu).
Samolot skręcał z pola startowego i podkołował pod białą linię, przy której siedział człowiek sprzedający benzynę. Obok niego, na ziemi, leżał drugi mężczyzna; leżał twarzą do słońca, nie zmrużywszy nawet oczu, które teraz, o godzinie dwunastej w południe, wydawały się niemal białe. – Nalej mi pan oba baki – powiedział pilot. Był chudy; miał olbrzymi nos; twarz jego pełna była wyrazu zniewagi i zwątpienia. Przy nim siedziała kobieta; również i ona miała chudą, ptasią twarz kobiety na zawsze znieważonej poprzez fakt małżeństwa z kimś, przed kim niegdyś czołgała się zapewne na kolanach, prosząc, aby pojął ją za żonę; na dni dobre i złe; lecz które okazały się tylko złymi; nieprzerwanym pasmem nudy, chorób i klęsk finansowych. – Wyłącz pan najpierw motor – powiedział sprzedający benzynę. Siedział na stołku; nogi oparł na pompie i czytał zmiętą gazetę, porzuconą tu przez kogoś. Na okładce jakiś człowiek, któremu policjanci wykręcali ręce, usiłował uśmiechać się niezrażony faktem, iż trzeci policjant przechylił jego głowę wstecz, opierając mu gumową pałkę na grdyce. – To przecież tylko chwila – powiedział pilot. – Mam kłopoty z rozrusznikiem. – Wyłącz pan silnik. – Niech będzie – powiedział pilot. Wyciągnął do końca manetkę regulującą mieszankę, lecz zbyt szybko wyłączył magneta i silnik strzelił parę razy, nim śmigło przestało się kręcić. – Sprawdź pan olej – powiedział pilot. – A ja panu wypiszę czek. – Gotówkę – powiedział sprzedający. – Nie przyjmuje pan czeków? Wszędzie przyjmują moje czeki. – Z wyjątkiem tego miejsca. – Poskarżę się właścicielowi. Powiem mu, że pan jesteś bękart. (Fragment powieści).
Status dostępności:
Wypożyczalnia Główna
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. 82-3 (1 egz.)
Strefa uwag:
Uwaga dotycząca zawartości
Wstęp / Radosław Młynarczyk.
Recenzje:
Pozycja została dodana do koszyka. Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej